Wraca zmęczony grabarz do domu, ledwie żywy pada z nóg.
– Co ci, Stefciu, ile miałeś pogrzebów dzisiaj? – pyta żona.
– Jeden, ale chowaliśmy naczelnika urzędu skarbowego – odpowiada grabarz.
– No i co z tego?
– No niby nic, ale jak go tylko zakopaliśmy, to zerwały się takie brawa, że musieliśmy bisować jeszcze 7 razy.