Przychodzi facet do Urzędu Pracy i pyta:
– Czy jest dla mnie jakaś praca?
Urzedniczka odpowiada mu:
– Tak. 10 000 zł zarobków co miesiąc, firmowy samochod, firmowy telefon, mieszkanie, coroczne wakacje z firmy…
– Pani chyba zartuje? – mówi zdziwiony koleś.
– Tak, ale to pan pierwszy zaczął.