Pewien niewidomy milioner podróżował sobie swoim prywatnym odrzutowcem. Wszystko było ok, aż do momentu kiedy poczuł że coś jest nie tak. Z największym trudem doszedł do kokpitu i z przerażeniem „spostrzegł” że jego pilot siedzi w fotelu martwy.
Jakoś ów niewidomy znalazł radio i zaczął wołać:
– Ratunku, ratunku…
Po chwili odezwał się glos z wieży kontrolnej:
– Tu wieża kontrolna, w czym problem?
Niewidomy zaczął krzyczeć…
– Pomocy… jestem ślepy… mój pilot jest martwy i lecimy do góry nogami.
Po chwili wieża znów się odezwała:
– Skąd pan wie że lecicie do góry nogami, skoro jest pan niewidomy?
Ślepy się mocno zirytował i krzyknął do mikrofonu…
– Durne pytanie… bo stolec mi po plecach ucieka…