Caryca Katarzyna tańczy na balu z Pawłem Biezuchowem.
– Hrabio, u Was jest plamka na mankiecie, – robi uwagę władczyni.
Paweł odchodzi w inny pokój i, nie wytrzymawszy tego wstydu, wiesza się. A caryca już tańczy z Andriejem Bołkońskim.
– Książę, u Was plama na surducie, – robi uwagę imperatorowa.
Andriej odchodzi do innego pokóju i, nie wytrzymawszy hańby, zabija się. I ot przyszła kolej na Porucznika Rżewskiego.
– Poruczniku, ależ u Was buty z cholewami brudne od błota…
– Nie niepokójcie się, o Pani, to nie błoto, a psie gówno. Jakz podeschnie to samo odpadnie…