Więc jak to bywa starym zwyczajem, lew, król zwierząt, zebrał wszystkie zwierzęta i zabronił sr*ć im po kątach w lesie. Mówi spokojnie:
– Koniec tej rozpie*duchy, w lesie zaczyna śmierdzieć, od tej pory wszyscy robią w kiblu!
Następnego, pięknego ranka lew jest zmuszony znowu zebrać wszystkie zwierzęta, ponieważ w kibelku ktoś potłukł szybkę. Więc się wydziera dobrze wkurzony:
– Kto potłukł szybkę niech się przyzna, to zostanie mu wybaczone!
Na to wstaje zajączek:
– Sorki, szefie, niestety to moja wina, ale jest mi bardzo przykro.
– Jak to się stało? – pyta władca.
Na to zając:
– Szefie, zabroniłeś paskudzić w lesie, więc się chciałem przystosować i szedłem się załatwić do kibelka, jak było przykazane, niestety, natknąłem się na niedźwiedzia, a że nie było papieru, to wytarł sobie mną tyłek i wyrzucił przez okno.
Lew przyjął usprawiedliwienie zajączka i odpuścił winy, jednak następnego ranka znowu szybka została wybita, więc lew ponownie zwołuje wszystkich na wyjaśnienia. Z góry już patrzy na zajączka i pyta:
– Kto tym razem wybił szybkę w kiblu?!
Bez zastanowienia wstaje zając.
– Sorki, szefie, znowu moja wina – odpowiada zając.
– Jak to się stało tym razem, kłapouchy? – pyta lwisko.
Na to zając bez zająknięcia:
– Szefie, tak jak powiedziałeś, nie ma s*ania po kątach w lesie, więc z kulturką poszedłem się załatwić w kibelku. S*am sobie w najlepsze, a tu nadchodzi niedzwiedź, a że nie było papieru to wytarlem sobie nim tyłek i ktorędy miałem spie*dalać?