Poranek na okręcie podwodnym. Wszyscy na strasznym kacu. Kapitan pyta:
– Nawigator, gdzie my, do licha, jesteśmy?!
– Uuuu… eeee… [rzyga w kącie].
– Oficer wachtowy! Peryskop w górę i sprawdzić, co jest na horyzoncie!
– [po dłuższej chwili] Statek pod banderą liberyjską na lewej burcie, odległość 8 mil.
– Pierwszy aparat torpedowy… pal! Radiotelegrafista! Jak ta łajba będzie nadawała komunikat SOS, spiszcie koordynaty! I żeby mi to było ostatni raz!
Następny ›
Są dwa okopy: niemiecki i polski. I tak