Mam psa i wczoraj w superhipermarkecie (na literkę G) kupowałem dwie paczki Pedigree Pal Junior (tylko takie żre, skubaniec, a ma już ponad półtora roku!). Gdy czekałem w kolejce do kasy, kobieta za mną zapytała czy mam psa (co to za pytanie?!). Bez zastanowienia odpowiedziałem, że nie i właśnie ponownie rozpoczynam dietę Pedigree Pal. Chociaż nie powinienem, bo ostatnio wylądowałem w szpitalu. Ale zdołałem zgubić ponad 20 kg zanim obudziłem się na oddziale intensywnej terapii z rurami w większości moich otworów i z igłami w obydwu ramionach. Powiedziałem jej, że jest to w sumie idealna dieta i należy mieć zawsze wyładowane kieszenie bryłkami Pedigree Pal i zjadać jedna lub dwie gdy poczujesz głód. Jest to żywność zawierająca wszystkie składniki niezbędne do życia i mam zamiar znowu ją zastosować.
Muszę zaznaczyć, że teraz wszyscy w kolejce byli oczarowani moją opowieścią, zwłaszcza wysoki facet za tą kobietą. Zszokowana, zapytała, czy dlatego wylądowałem na intensywnej terapii, bo zatrułem się pożywieniem dla psów?
Powiedziałem jej, że nie – ale usiadłem na ulicy, by wylizać sobie jajka i samochód mnie uderzył.
Myślałem, że trzeba będzie pomóc facetowi stojącemu za nią wyjść ze sklepu, bo zataczał się ze śmiechu…