Rankiem baca wypuszcza z szałasu owieczkę, patrzy za
Rankiem baca wypuszcza z szałasu owieczkę, patrzy za nią tęsknym okiem i mówi:
– Ej! Łowiecko! Zebyś ty jesce warzyć (gotować) umiała!
Rankiem baca wypuszcza z szałasu owieczkę, patrzy za nią tęsknym okiem i mówi:
– Ej! Łowiecko! Zebyś ty jesce warzyć (gotować) umiała!
Żona mówi bacy żeby poszedł się umyć, a najlepiej wykąpać do rzeki. Było coś koło Bożego Ciała. Tak też baca zrobił. Wrócił po jakimś czasie, ale strasznie zmartwiony.
– Coześ taki smutny? – pyta żona.
– Ojej, kasikzek zapodzioł przy tym komponiu kozusek!
Na drugi rok znowu zona kazała bacy żeby się wykąpał. Tym razem baca wraca bardzo uradowany. Żona pyta:
– A coześ taki wesoły?
– A bo mi się kozuch znaloz!
– A kaześ go mioł?
– Ady na sobie, pod kosulom!
– O czym myślicie Leonidzie Iliczu? – pyta dygnitarz Breżniewa.
– Nie wiem jak się nazwać: Leonid I, czy też Ilicz II…?
Baca został skazany na krzesło elektryczne. Sędzia mówi:
– No baco, macie przed śmiercią jakieś życzenie?
A baca na to:
– Ja, wysoki sędzio, tobych tak chcioł, żeby pan sędzia mnie chycił za ręke.
Idzie góralka brzegiem strumienia, a po drugiej stronie chłopaki.
– Ej Maryś, pójdz do nas!
– Nie pójdę, bo mnie zgwałcicie!
– Ej, nie zgwałcimy!
– To po co ja tam pójdę?
Oficer NKWD przeprowadza inspekcję w podległej jednostce. W podziemiu koszar widzi trzy trupy. Pyta więc po kolei:
– Ten, co?
– Zmarł, bo zjadł trujące grzyby.
– A ten?
– Także zjadł trujące grzyby.
U trzeciego widzi w głowie dziury od kul. Pyta zatem:
– A temu, co się stało?
– Nie chciał jeść trujących grzybów.
Jedzie baca furmanką i spotyka utrudzonych turystów.
– Może was podwieźć? – pyta baca.
– Baco, a co wieziecie?
– Sok z banana.
– A dacie się napić?
– Pijta.
W końcu baca zaniepokojony że mu wszystko wypiją, mówi:
– Wio, banan.
Turysta pyta bacę:
– Baco? A głęboko w tym jeziorku?
Na to baca:
– Płyciutkie ci ono jest.
Wszedł turysta i się utopił. A baca dziwi się:
– A kaczce ino do skrzydeł było!
Spytali Iwanowa po śmierci, czy woli iść do pieklą, czy do nieba. Postanowił sprawdzić. Zachodzi do nieba, a tam zbawieni siedzą na ławeczkach, a Aniołowie czytają im gazety. W piekle zaś pili, grali w karty, kręciły się rozebrane dziewczęta. Wybrał piekło. Zaraz doskoczyło dwóch diabłów i pociągnęli go na rozgrzaną patelnię. – Dlaczego?! – wrzasnął – Pokazywaliście co innego!
– To był tylko punkt agitacyjny!
– Co zbierają, gdy nie ma urodzaju?
– Plenum!
Przychodzi baca do bacy i mówią:
– Pamientasz tą Szymborską, taką małą i chorowitą? Bo ona Nobla dostała.
– A to ty ji odpisz że na to to jest najlepszy wyciąg z młodych pokrzywek.
Siedzi baca na drzewie a koło niego przechodzą turyści:
– Ahoj, baco.
– Ahoj.
Przechodzą inni.
– Ahoj, baco.
– Ahoj.
Sytuacja powtarza się parę razy:
– Ahoj, baco.
– A hoj z wami.
II wojna światowa. Marszałek Żukow wychodzi z gabinetu Stalina zdenerwowany, na korytarzu zaklął i mruknął „A to skurwysyn wąsaty!”. Ale przed drzwiami stał oficer ochrany i zareagował natychmiast pytając:
– Co powiedzieliście towarzyszu?
Żukow na to, że nic.
– No to wrócimy do gabinetu tow. Stalina i wyjaśnimy sprawę – powiedział oficer.
Wrócili więc i oficer melduje:
– Towarzyszu Stalin, ja będąc na służbie usłyszałem jak marszałek Żukow powiedział „A to skurwysyn wąsaty!”.
Stalin popatrzył na Żukowa i zapytał:
– Kogo mieliście na myśli towarzyszu?
Żukow natychmiast odpowiedział:
– Jak to kogo, Hitlera!
Wtedy Stalin popatrzył przeciągle na oficera ochrany i zapytał:
– A wy towarzyszu, kogo mieliście na myśli?
Pewien turysta szedł brzegiem Dunajca. Po drugiej stronie zobaczył bacę, a że byli od siebie daleko, turysta krzyknął:
– Głęboka!?
– To nie Oka! To Dunajec!
Turysta rozbiera się i wskakuje dowody. Całego go przykrywa, topi się i cudem dopłynął do drugiego brzegu. Wnerwiony podchodzi do bacy i wrzeszczy:
– Ja ci dam, szmato, do jajec!
– Jaka jest różnica między demokracją a demokracją socjalistyczną?
– Mniej więcej taka, jak między krzesłem a krzesłem elektrycznym!