Icek ożenił się z Sarą i trzy miesiące po ślubie urodziła mu syna. Icek liczy, liczy…i w końcu idzie do rabina.
– Rebe! Ty mnie wytłumacz: moja Sara trzy miesiące po ślubie urodziła mi syna! Jak to możliwe?
– Widzisz, mój synu! Byłej kiedyś u stóp góry Synaj. Idę pod parasolem, bo słońce mocno grzało i nagle zza skał wypadł na mnie lew!
– Oj! Rebe! I co? I co?
– Tak złożyłem parasol, wycelowałem, pif! paf! I lew padł martwy!
– Oj! Rebe! Co mi rebe bajki opowiada – toż z boku ktoś strzelił!
– No właśnie…
Następny ›
W pociągu jadą obok siebie rabin i ksiądz.