Kon i Żółtko wybrali się w interesach za
Kon i Żółtko wybrali się w interesach za ocean. W pewnej chwili statek zaczął tonąć. Kon wpadł w straszliwą rozpacz, na co Żółtko wrzasnął:
– Panie Kon!!!! Co się z panem dzieje? To twój statek czy co?
Kon i Żółtko wybrali się w interesach za ocean. W pewnej chwili statek zaczął tonąć. Kon wpadł w straszliwą rozpacz, na co Żółtko wrzasnął:
– Panie Kon!!!! Co się z panem dzieje? To twój statek czy co?
Spotyka się pewnego dnia dwóch Żydów.
– Mój syn się wychrzcił – oznajmia jeden z nich.
– A co ty na to?
– No cóż, żaliłem się przed Panem Bogiem…
– I co On ci powiedział?
– Powiedział: Mój Syn także się wychrzcił. Więc zrób to samo, co Ja.
– A mianowicie?
– Sporządź Nowy Testament!
– Czy widzisz tego dziedzica? Ja go postawiłem na nogi.
– Nie wiedziałem, że taki z ciebie dobroczyńca!
– Wprost przeciwnie. Zanim został moim dłużnikiem, rozbijał się luksusowym autem. A teraz chodzi pieszo.
W pewnym żydowskim maisteczku na kresach umarł sześcioletni Icek. Na kirkucie, żydowskim zwyczajem, rodzina woła do zmarłego:
– A wyproś zdrowie dla dziadka Abrama!
– A wyproś lepszy geszeft dla taty! Itd. …
W końcu rabin nie wytrzymał i wrzasnął na żałobników:
– Sza! Żydzi! Jak się ma tyle interesów do Jahwe, to się samemu idzie, a nie dziecko wysyła!!!
– Jaki jest największy żydowski dylemat?
– Darmowa wieprzowina.
Łabędź oraz pewien dziedzic, zajadły antysemita, znaleźli się na wieczerzy, goszcząc u wspólnego znajomego. Podają wystawna kolację, a na deser tort czekoladowy, ale pech chciał, że malutki.
– Ja to bym zjadł na raz cały taki tort– odzywa się dziedzic.
– Ja też bym to potrafił – dodaje Łabędź.
Gospodarz nie wiedząc jak zapobiec dalszej konwersacji ucieka do „salonowego” wybiegu:
– Kto będzie miał tej nocy najładniejszy sen, ten jutro rano dostanie cały tort.
Nazajutrz dziedzic opowiada:
– Śniło mi się, że na skrzydłach anioła przybyłem do nieba. Tam dowiodłem w obecności Chrystusa, że Żydzi to parszywe nieroby. Wszyscy mi przyklasnęli, a Chrystus zatrzymał mnie wśród Sprawiedliwych.
– Ciekawe! – mówi Łabędź – miałem identyczny sen. I powiedziałem sobie: Dziedzic już nie wróci więcej na ziemię. Wobec tego obudziłem się, wstałem i zjadłem tort.
Sędziwy Żyd prosi, by mu wytłumaczyć, jak należy się posługiwać niedawno wynalezionym telefonem.
– Całkiem zwyczajnie – tłumaczy mu ktoś – lewą ręką przytrzymujesz słuchawkę, prawą stukasz w widełki, a później zwijasz ją w trąbkę i przystawiasz do słuchawki, żeby lepiej słyszeć…
– Obydwie ręce zajęte? To jak rozmawiać?!
Icek spotyka Majera:
– Gdzie pracujesz?
– Nigdzie…
– A co robisz?
– Nic…
– Jak Boga kocham, fajne zajęcie.
– Tak, tylko, że ogromna konkurencja.
Do lekarza chełmskiego przychodzi stary Żyd.
– Co panu dolega?
– Panie doktorze, ja strasznie kaszlę.
– A ile pan ma lat?
– Siedemdziesiąt.
Doktor po namyśle:
– A gdy pan miał czterdzieści lat, to pan kaszlał?
– Nie.
– A gdy pan miał pięćdziesiąt lat, to pan kaszlał?
– Broń Boże!
– A gdy pan miał sześćdziesiąt lat, to pan kaszlał?
– Nigdy w świecie!
– Więc powiedz pan sam, z ręką na sercu, kiedy właściwie pan ma kaszleć, jeśli nie teraz?!
Gmina żydowska postanowiła nagrodzić swojego rabina za 25 lat pracy wysyłając go na wycieczkę na Hawaje. Przewodniczący synagogi postanowił, że miłym dodatkiem do podróży będzie wynajęcie rabinowi kobiety do towarzystwa dostępnej przez cały czas urlopu.
Kiedy rabin wszedł do swojego pokoju hotelowego, zobaczył tam piękną, nagą dziewczynę leżącą na łóżku. Natychmiast zażądał by wytłumaczyła mu co to znaczy, a ona opowiedziała całą historię.
W jednej chwili rabin podniósł słuchawkę i zadzwonił do przewodniczącego.
– Gdzie twój szacunek? – pyta – Jak mogłeś zrobić coś takiego? Jako rabin powinienem być darzony dużym szacunkiem przez każdego członka gminy, jestem na ciebie bardzo wściekły!
Kiedy tak wrzeszczał do telefonu, dziewczyna zaczęła się ubierać i powoli wychodzić. W tym momencie rabin przerwał rozmowę z przewodniczącym i powiedział do dziewczyny:
– A ty dokąd? Czy ja jestem zły na ciebie?
Przyjaciel spytał Herszla:
– Czy to prawda, że od czasu do czasu wybucha między tobą a żoną awantura?
– Jak w każdym małżeństwie…
– Ale ludzie opowiadają, że ty okładasz żonę kijem, a ona ciebie wałkiem…
– Tak bywa, ale nie zawsze. Czasem ja chwytam za wałek, a ona łapie za kij…
Nowy Jork. Icek zadaje ojcu pytanie:
– Tate, co to znaczy „prosperity”, a co znaczy „kryzys”?
– Jak by ci to, synku, wytłumaczyć? – zastanawia się rodzic i mówi po chwili: – Prosperity to szampan, elegancka limuzyna i piękne kobiety, a kryzys to lemoniada, metro i… twoja matka.
Lili wysyła telegram do przyjaciela Mosze:
„Mosze. Przyślij mi pięćset dularów. Chodzi o mój honor.”
Mosze wysłał Liii dwieście pięćdziesiąt dolarów z telegramem:
„Kochana przyjaciółko. Ratuj tymczasem połowę.”
Icek wygrał w loterii duże pieniądze. Pyta go Mosiek:
„Icek, a skąd wiedziałeś,ze trzeba postawić na 42?”
„Posłuchaj uważnie. Urodziłem się siódmego, loteria zaś odbywała się ósmego. A ponieważ 7 razy 8 jest 42…”.
„Zaraz, zaraz, Icek, 7 razy 8 jest 56!”.
„Wiesz co, Mosiek. To ty już bądź sobie ten matematyk…”.
Mosiek budzi się w nocy i widzi, że z jego łoża wystają trzy pary nóg. Jeszcze trochę zaspany, liczy dla pewności:
– Moje nogi, Salci nogi, a to czyje nogi? Powtarza:
– Moje nogi, Salci nogi, a tu czyje nogi?
Wyskakuje z łóżka i jeszcze raz liczy:
– Moje nogi, Salci nogi… A ja się głupi denerwował!