W środku nocy z knajpy wychodzi napruty facet w towarzystwie 1,5 metrowego krokodylka. Po kilku krokach krokodylek zaczyna:
– Taki kawał do domu… zimno… ogonek sobie o chodnik obtarłem… nie bądź sknera, pojedźmy do domu… Na to facet:
– Chrochodylek, jestes super kumpel… jak chczesz to pojeziemy! Wsiedli do autobusu, krokodylek zaczyna:
– Ty, ale tu bród, śmierdzi jak w chlewie, ktoś pawia rzucił w kącie… Sknera jesteś, może jednak postawisz taksówkę…
Facet:
– Chrochodylek, zaczynasz mie drz… darz… wkurzać! Ale i tak cię lubię. Pojedziemy taryfą. Po wejściu do taksówki krokodylek zaczyna:
– Ty nawet taksówki wybrać nie umiesz… Zobacz jak drogo… i drzwi ogonek mi przycięły… niewygodnie jakoś… już lepiej pójdźmy piechotą…
Facet:
– Chrochodyl, kurna! Menda jesteś i naprawdę już mie wkurzasz. Ale i kumpel z ciebie dobry. Pójdziemy! Wysiedli, idą, krokodylek zaczyna:
– O, rany, znowu zimno… i tak daleko jeszcze, może byś mnie wziął na ręce…
Facet:
– Chrochodylek, jesteś menda i wieprz, i już cię nie lubię, i jedno mnie tylko pociesza: jak jutro wytrzeźwieję, to ciebie już nie będzie…

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars
(średnia ocena: 4,50)
Loading...
Dnia napisał: worf1.
 

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Treść *
Podpis *