Icek z żoną Chaną w piękne sobotnie popołudnie wybierają się na piknik za miasto. Jest upał, więc siadają w cieniu rozłożystego drzewa.
Nagle Chana zrywa się z krzykiem.
– Icek, ratuj!
– Co się stało?
– Mrówki mnie jedzą!
A Icek patrzy na swoją brzydką małżonkę i mówi wzdychając:
– Aj, aj, aj! Do czegóż to głód może doprowadzić!
Następny ›
Icek założył się z Moszem, że pójdzie do