Dwaj bacowie uraili, że kupią w Ameryce za dolary taki solidny pocisk, rakietę, żeby mieć własną w razie potrzeby. Tak jak postanowili, tak się stało. Kiedy go dostali, ciekawi byli, co jest w środku, że to takie niebezpieczne.
– Wies co – mówi jeden – dej piłe i rozerżnymy żeby zobocyć co tam w środku.
Rozcięli na połowę, wysypał się biały proszek. Zaczęli go lizać, jeden woła, że taki jak cukier.
– Prowde godos, podobne do cukru – na to drugi.
Dość mocno polizali i poszli spać. Za dwie godziny dzwoni jeden do drugiego i słychać w słuchawce głośne wołanie:
– Słuchoj, kciołek cie łostrzec, zebys se czasem nie pierdnoł, bo jo jak zek pierdnoł, to już do ciebie telefonujem z Paryza.